co jest ze mną nie tak, że stwierdzić mogę, że nadal nie mam znajomych;
jak czytam na forach czy na jakiś blogach o tym jak to jeden z drugim
spędził miły/fajny/superowy ... wieczór/weekend ze znajomymi to, aż mnie
ściska w dołku, gdzie iść, gdzie próbować poznawać ludzi tak by było to
nie na chwilę ale na dłużej; znajomych poznaje się przez znajomych tak
to przeważnie jest,a jeśli ja nie mam tych znajomych?;
iść do klubu/pubu kupić piwo i usiąść przy barze nie jest sposobem
przerabiałem to już, bo nie mam na tyle śmiałości by zagadać do kogoś
poza tym zawsze ktoś przychodzi z kimś;
kontakty z dawnych miejsc pracy czy szkoły nie utrzymały się czy za mało o to zabiegam, czy w ogóle o to zabiegam? oj tak trochę o to zabiegałem jednak ale widać te osoby miały już swoje grono znajomych poza pracą i najwidoczniej nie chciały go poszerzać o moją osobę ...
kładę się wieczorem i chciałbym się rano nie obudzić, znów wracają myśli
samobójcze z nimi jest tak jak u osoby na diecie którą nachodzi chęć
jedzenia, a mnie nachodzi chęć skończenia życia; dlaczego tego nie
zrobię? bo chyba widać gdzieś tam w środku jest nadzieja, że będzie
inaczej ... ale nie jest, czy to tylko fakt bycia bez pracy powoduje
taki stan ... myślę że pracą jedynie bym zagłuszał to ...