poniedziałek, 20 stycznia 2014

Módl się i pracuj... garb Ci sam wyrośnie

... świat koło mnie pokrył śnieg mimo mroku, wszystko lśni czystością... zupełnie jakby ktoś go wsadził do pralki, po czym włączając tryb wybielania przesadził z ilością użytego detergentu.
Spokojny rejs bielonych żagli, kołysze czernią nieba, pobudzona alkoholem krew, porusza każdym gramem mojego ciała.

Końcówka roku umknęła tak szybko, że dopiero teraz uświadomiłem sobie, iż za chwile strzeli mi kolejna zima życia. Tak to zamyka się rozdział z numerkiem 2013 w tytule.
... W dłoniach, jak na szali, waży się uciekające życie.
Nie będąc oryginalnym w swoich pragnieniach, szukam rutyny, która pozwoli mi siebie nienawidzić. Spoglądając przez ramię, w starych fantazjach widzę słońce... żółty krąg światła, tworzony z przesłodzonych zdań. W głowie przemykają niespełnione pragnienia odbite od tafli szkła, powracają do mnie kilkukrotnie.

... Gdzieś na dnie, wiem, że potrzebuje bliskości, tej samej, przed którą broni mnie umysł. Wnętrze spowija chaos. Pół mityczna wojna dobra ze złem... brak rozróżnienia stron walki utrudnia zajęcie odpowiedniego frontu. A jednak chcę być odważny i złamać konwenanse umysłu, który gdzieś podświadomie woła o bliskość...

piątek, 10 stycznia 2014

znów ściana

Fizycznie wszystko sztywne, jak u nastolatka odkrywającego tematy tabu. Psychicznie… rozmiękam zupełnie jak tort lodowy pozostawiony w pełnym słońcu Majorki. Błysk oka, uśmiech niesamowicie seksownych warg, po którym nawet w dużym chłopcu rodzi się osesek.
Uderz pustym łbem w ścianę… STOP. Szans nie masz, więc się nie spalaj.
Z coraz częstszymi atakami słabości, powinienem iść do lekarza, ale jak zwykle brakuje mi czasu, więc przekładam na nigdy nie nadchodzące jutro.
...
Narastająca wewnętrzna presja, powoli mnie zabija. Mam ochotę się puścić. Zapominając o wiecznym trzymaniu fasonu.
Bać się nie zamierzam. Chwilkę zaczekam myśląc jak mam powstrzymać siebie.
Czy przede mną jest jeszcze setki dni, równie dużo nocy by siebie ogarnąć.
Niepewność cechuje ruchy. Czuję się jak dziecko, które zgubiło swoich rodziców w wielkim molochu handlowym.