środa, 18 grudnia 2013

strach...

Moja rzeczywistość codzienności kroczy z gracją trzystukilowej prostytutki nie pozostawiając nawet zagniecenia na pościeli.
Spory niedosyt, doprawiony nutą szczerego rozżalenia, przemyka przez codzienność.
...
Toksyczne wydarzenia , które wchłaniam w siebie jak powietrze zaprawione spalinami i dymem z kopcących kominów. Dławi mnie ta mieszanka, a jednocześnie wciągam ją w siebie całą piersią bo w głowie kołata myśl iż innego paliwa dla siebie nie masz.
Zamykam swoje usta, krzycząc własne plany. Oczyma wyobraźni wskrzeszam stare pragnienia. Dzień jak ten, dwie dekady dalej.
Gorzej, że cisza szumiąca w pokoju stymuluje umysł do myślenia… Boję  się wtedy zamknąć oczy i snuć odległe, zupełnie nierealne plany. Bezpieczniejsze wydaje się słuchać własnego oddechu i serca, nierówno pracującego w piersi.

2 komentarze:

  1. Myśl bardziej pozytywnie. Ciesz się z małych rzeczy, z każdego przeżytego dnia... Będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń