Moja historie:
- wychowałem się w wielodzietnej rodzinie była nas 5 ja byłem 4 w
kolejności, ojciec alkoholik, matka kobieta która dbała o nas jak tylko
mogła, ale jak to się bywa alkoholizm + wielodzietna rodzina + niskie
zarobki rodziców = bieda
.pamiętam dobrze jak matka chodziła po sąsiadach pożyczać pieniądze
kiedy ojciec przepijał dużą część wypłaty więc, żeby mieć co jeść matka
musiała pożyczać, wszystko było na jej głowie więc z pewnością z tego
względu na okazywanie uczuć nie było miejsca,
.różne dramaty działy się w domu kiedy ojciec się upijał i robił
awantury i demolował mieszkanie, zamykanie go w piwnicy przez sąsiada bo
nie panował na sobą
.ojciec prócz tego że była alkoholikiem był też lekomanem, wiadomo na
kacu głowa boli więc listek tabletek przeciwbólowych było wtedy normą
.mimo takich rzeczy religijność w rodzinie była bardzo duża wynikała ona
z postawy matki, szczególnie mocno wyszło to kiedy zaczęliśmy całą
rodziną chodzić na piesze pielgrzymki na Jasną Górę to był fajny czas,
fajne doświadczenia, fajna atmosfera życzliwości, (pielgrzymi zwracają
się do siebie jeśli nie znają czyjegoś imienia "bracie", "siostro"
-ja byłem raczej tym "niewidocznym dzieckiem we mgle" uciekałem w
samotność do swojego warsztatu zrobionego sobie w piwnicy tam spędzałem
całe dnie, zaczęło się od pragnienia posiadania roweru na którego kupno
nie było stać więc zaczęłam go sobie składać - prawie tak jak filmowy
Leszek z "Daleko od szosy", później była szkoła zawodowa - zawód
stolarz, więc znów przesiadywałem całe dnie w warsztacie robiąc różne
przeróbki do domu, to był taki mój pokój którego w sumie nigdy nie
miałem wiadomo 7 osobowa rodzina w 3 pokojowym mieszkaniu, rodzeństwo
pamiętam śmiało się ze mnie, że mi tam wstawią łóżko :-(
-w 3 klasie szkoły zawodowej ojciec popełnił samobójstwo, powiesił się w
domu w ubikacji byłem wtedy w domu wszystko widziałem, dzień wcześniej
wrócił do domu kompletnie pijany
-skończyłem szkołę zawodową i na technikum dzienne nie poszedłem gdyż
odczuwałem presje żeby pomóc finansowo rodzinie więc była praca i szkoła
zaoczna nie potrafiłem sobie z tym poradzić miotałem się i kiedy miałem
do poprawki kilka egzaminów nie podeszłemu do poprawki i tym samym
szkolę przerwałem,
-w jeszcze przed szkoła zawodową jeździłem na takie rekolekcje do
zakonników w wakacje i w ferie zimowe to były tzw. rekolekcje
powołaniowe czułem pragnienie wstąpienia do zakonu, a że cały czas
miałem z nimi kontakt korespondencyjny to po 3 latach po skończeniu
zawodówki zdecydowałem się na wstąpienie do zakonu
-to w zakonie poznałem co to komputer i co to internet, to w zakonie
poznałem przez internet co to znaczy gej, to tam zakochałem się w innym
współbracie z rocznika wiadomo bez wzajemności, pragnienie bliskiej
osoby nawet nie w sensie fizycznym, a emocjonalnym, w sensie przyjaźni
nie udawało się wynikały z tego różne dziwne moje zachowani, nastroje,
humory, i bez wątpienia to właśnie z powodu takich dziwnych moich
zachowań po 5 latach bycia w zakonie wychowawca podjął decyzje, że mam
opuścić wspólnotę ja chciałem zostać ale decyzja była nieodwołalna
-wróciłem do domu rodzinnego, zostałem przyjęty życzliwie bez wyrzutów,
. postanowiłem podjąć terapie DDA bo to w zakonie właśnie uświadomiono
mi że jestem DDA jednak moja duża świadomość wielu rzeczy wynikająca bez
wątpienia z faktu moją fascynacją psychologią powodowała to, że terapia
miała bardzo dynamiczny charakter co w efekcie wpływało na to, że
powodowała we mnie takie napięcie z którym nie potrafiłem sobie
poradzić, a do tego doszło jeszcze odkrywanie w sobie swojej
psychoseksualności, że jestem gejem w efekcie przerwałem terapie
-mimo upływu lata nie usamodzielniłem się, nadal mieszkam z matką w domu
rodzinnym, nie potrafiłem znaleźć sobie znajomych choć przyznam, że
próbowałem ale te relacje opierały się zawsze na czymś co po jakimś
czasie się kończyło
.kiedy w końcu zaakceptowałem to, że jestem gejem zacząłem szukać
kontaktów wśród gejów za pomocą internetu, jednak efekt tego był i jest
taki, że nadal jestem DDA-gejem-samotnikiem który nie ma znajomych nie
mówiąc o przyjaźni bo takiej relacji nigdy w życiu nie doświadczyłem
Doświadczyłem również na sobie RAKA. Wykryto u mnie nowotwór złośliwy,
moment który pokazał mi, że nawet takie doświadczenie nie wyzwala uczuć w
mojej rodzinie, po prostu było to coś co pokazało mi, że jestem sam w
takim momencie
- jestem po zabiegu i na chwile obecną jest OK, mimo że zalecano mi
chemie nie zgodziłem się na nią i jak się okazuje na chwile obecna
dobrze na tym wyszedłem bo minęły od zabiegi 2 lata, teraz jedynie mam
co kwartał robione badania kontrolne USG, RTG, tomografie i sprawdzanie
ilości markerów nowotworowych we krwi